Obserwatorzy

niedziela, 30 czerwca 2013

Piosenki

Właśnie szukam jakiś fajnych piosenek dla dzieci. Wszędzie te stare typu "Zuzia lalka nie duża", "Jedzie pociąg" albo Fasolki, a ja chciałam coś nowego. Bardzo fajne są piosenki polecane przez rybkę Mini Mini (szkoda, że nie mamy tego kanału w Tv :( ) i bardzo spodobały mi się piosenki śpiewane przez Aidę. Szkoda tylko, że w większości są to kołysanki, bo wolałabym coś szybszego. Najbardziej podoba mi się "Mucha w mucholocie". Nie wiem czemu nie mogę dodać linku (po wklejeniu pisze że nie znaleziono filmu)?


Kilka miesięcy temu furorę robił wesoły kurczaczek :) K. bardzo lubił go oglądać i ciągle się chichrał :)
Bardzo żałuję, że nie ma wersji po polsku, bo przy okazji Maluszki mogłyby się nauczyć "jak robią" zwierzątka. Widziałam, że są już wersje angielskojęzyczne, niemiecko itd. Może w końcu i po Polsku będzie....


Dzisiaj znalazłam kolejną piosenkę Kurczaka, która nam się spodobała


Jeśli znacie jakieś fajne piosenki dla Maluchów to piszcie :)

piątek, 28 czerwca 2013

Brak weny!

Mam kilka pomysłów na nowe posty, ale jakoś weny brak....
K. nie ma już gorączki, ale nie chce nic jeść. Byłam z nim dzisiaj u lekarza i gardełko czerwone :( Będziemy brać antybiotyk i mam nadzieję, że szybko Mu przejdzie :* Na dodatek zaczął mnie boleć migdał i chyba rozłoży mnie grypa :( Oby nie!
Jeśli chodzi o ostatniego posta i sprawę z torbielem, to gin stwierdził, że najprawdopodobniej było to jajeczko owulacyjne i pan który robił usg mógł się pomylić, bo na monitorze są bardzo podobne, a jak się nie jest ginekologiem, to tym bardziej nie widać różnicy. Za 2 tygodnie mam kolejne usg i się zobaczy. Jednak mam przeczucie, że się okaże, że kamienie w woreczku jednak są i trzeba przeprowadzić zabieg :( Z dwojga złego to chyba wolałabym torbiel, bo to przynajmniej można usunąć farmakologicznie...

środa, 26 czerwca 2013

Bardzo zły dzień :(

Dzisiejszy dzień był jednym z gorszych w ostatnim czasie :(
Po pierwsze K. wczoraj wieczorem dostał gorączkę, 38,4°C, więc noc miałam z głowy, bo ciągle się budziłam i sprawdzałam, czy znowu się gorączka nie podnosi. Chyba jakiś wirus, bo bratanica TŻta też miała kilka dni wcześniej gorączkę i biegunkę. U nas biegunki jak na razie nie ma, tylko ta nieszczęsna gorączka, która nawet po zbiciu czopkami utrzymuje się w granicach 37°C :( Nie ma ani katarku, ani nie kaszle. Dzisiaj był strasznie nerwowy, jak się bawił to się bawił, a jak mu coś nie spasowało to ryk w niebo głosy i nie można Go było uspokoić :( Teraz też mieliśmy kryzys, bo musieliśmy się przebrać i oczywiście darcie. Na szczęście poszedł spać. Mam nadzieję, że szybko wyzdrowieje, bo strasznie nie lubię kiedy choruje :( Martwię się przez cały czas i nie potrafię o niczym innym myśleć. Ale taki żywot Matki....
Kolejny dzisiejszy "smutek".... Byłam dzisiaj na USG, bo będąc jeszcze w ciąży miałam okropne bóle w okolicy żołądka i okazało się, że mam 1-2mm kamienie w woreczku żółciowym. Wtedy nie mogłam ich usunąć i musiałam się męczyć z tymi bólami, które są dla mnie o wiele gorsze od tych porodowych. Teraz zabrałam się za siebie, bo chciałabym uporządkować sprawy zdrowotne. No i na USG pan powiedział, że żadnych kamieni nie widzi :O Pokazałam mu poprzednie USG i stwierdził, że takie 1-2mm jest bardzo ciężko zauważyć i prawdopodobnie to były pęcherzyki powietrza, a ból mógł być spowodowany zastojem w nerce, który w tym czasie miałam. Sama nie wiem, czy pani, która robiła mi USG rok temu się pomyliła i faktycznie były to pęcherzyki powietrza, czy ten pan nie przyjrzał się uważnie. W najbliższym czasie zrobię usg u tamtej pani doktor i zobaczymy czy coś wyjdzie. To jest powód do radości, bo prawdopodobnie nie mam kamieni i ominie mnie operacja i rozłąka z K. i TŻtem. Jednak czy na pewno? Okazało się, że kamieni nie ma, ale za to jest.... torbiel na jajniku ;( Cholera, jakby to mój gin powiedział- jak nie urok to sraczka :/ W czwartek idę do gina umówić się na USG dopochwowe i zobaczymy co dalej. Czytałam, że pijąc zioła 2x dziennie można się pozbyć tego paskudztwa. No i leki hormonalne (antykoncepcyjne?). Mam nadzieję, że operacja nie będzie konieczna.

Przed pójściem na USG zrobiłam małe zakupy. Dobrze, że poszłam wcześniej, bo jak wyszłam z Ośrodka, to nie miałam już głowy do niczego.

W Biedronce kupiłam 2 rolety (jedna już rozbrojona z opakowania) na tylne szyby do samochodu, żeby Krystianka nie raziło słońce. Cena za sztukę to o ile dobrze pamiętam 7.99zł. W Pepco zakupiłam kapelusik na upalne dni dla K. Kupiłam Mu również 2 bajeczki z twardymi kartkami, mleczko do ciała i witaminki- Juvit Multi, których nie ma na zdjęciu, bo zaniosłam je już do lodówki.
Dla siebie kupiłam Dobroczynny Olejek Soraya i 2 opakowania farby do włosów z Delii.

Polowałam jeszcze na nakolanniki dla Małego, żeby sobie kolanek nie obdzierał o panele w gorące dni, kiedy jest w samym pampku, ale panie w sklepach robiły wielkie oczy i nie wiedziały że coś takiego jest :P Chyba pozostaje mi zamówienie z Allegro, chociaż wolałabym stacjonarnie, bo taniej by mi wyszło.

wtorek, 25 czerwca 2013

"Super" mamusie i ich chore ambicje

Dzisiaj będą moje wywody na temat kobiet które chcą żeby ich dziecko było NAJ.

Strasznie denerwują mnie te "super" mamuśki, których dzieci też muszą być super. Czyli sadzanie 3-miesięcznego dziecka, chociaż ono się chwieje na wszystkie strony. Ale co z tego? Przecież można poobkładać je dookoła poduszkami i będzie dobrze! Albo wsadzanie półrocznego dziecka do chodzika, a biedactwo ledwo dostaje paluszkami do podłoża i odpycha się. Ale jaka ta matka jest dumna, że dziecko "chodzi" w chodziku. Takich sytuacji jest bardzo dużo. Przeglądając zdjęcia znajomych aż włos mi się na głowie jeżył co te baby robią! Nawet któregoś dnia wstawiłam taką wiadomość na fb o tych dziewczynach (oczywiście ich nie wymieniałam z imienia) i wiecie co? M.in. ONE mi lajkowały i pisały komentarze, że mam racje i jakie te matki są nieodpowiedzialne... Nie wiem, czy one sobie z tego sprawy nie zdają czy jak? Mój K. dopiero był na etapie przewracania się na brzuszek, a jedna znajoma, której syn jest młodszy o miesiąc wstawiła zdjęcie z poobkładanym poduszkami maluchem, opartym o łóżko z dumnym podpisem "siedzę sobie", a jakiś miesiąc później w chodziku....

Ja oczywiście rozumiem, że są dzieci, które rozwijają się wcześniej, ale nie aż tyle....

Nie wiem, po co jest ten cały wyścig szczurów.... Żeby coś komuś udowodnić? Tylko co? I po co? Przecież jak dziecko będzie gotowe, to samo zacznie siadać/stawać/chodzić.... I wtedy wszystko jest ok. Przecież taki maluch ma słabiutkie i giętkie kości. Jeżeli będziemy go na siłę sadzać czy stawiać, to kręgosłup zacznie się krzywić. Może nie od razu będzie to widać, ale po kilkunastu/kilkudziesięciu latach wszystko wyjdzie.
Oczywiście musimy też obserwować i jeżeli dziecko powinno już wykonywać jakieś czynności, a tego nie robi to zgłosić się do neurologa. Ale to już inna sprawa...

Tak więc nie róbmy krzywdy naszym dzieciom. Przecież je kochamy i chcemy dla nich jak najlepiej! Cieszmy się z tego co potrafią i obserwujmy jak SAME zdobywają nowe umiejętności.

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Żywienie niemowląt, czyli kiedy wprowadzamy jaki produkt

Wczoraj byliśmy na dalekiej wycieczce- w okolicach Wadowic i w Krakowie, bo zapraszaliśmy ostatnie osoby na chrzest Krystianka. Mały był z nami. Na szczęście rano jak wyjeżdżaliśmy nie było gorąco, a wieczorem był deszcz, więc też chłodno :) Jedynie ok.16 kiedy się przemieszczaliśmy od jednych potencjalnych gości chrzcinowych ( ;) ) do drugich trochę grzało.
Dzisiaj fajna pogoda, można w końcu pochodzić po polku :))



Myślę, że dzisiejsza notka przyda się wielu rodzicom, którzy zaczynają rozszerzanie diety swoich pociech. Ja miałam z tym spory problem, bo nie mogłam znaleźć w którym miesiącu wprowadzamy taki i taki produkt. Wszędzie było tylko że np. 3x mm, 1x zupka, 1x kaszka. Dle co w tej zupce powinno się znaleźć???? Mamy które karmią słoiczkowymi daniami nie mają problemu, bo słoiczki są oznaczone dla jakich dzieci się nadają, ale co z mamami, które chcą same gotować? Znalazłam w internecie całą rozpiskę (nie pamiętam strony).

Jest to schemat dla dzieci karmionych mlekiem modyfikowanym, mamy karmiące piersią powinny zacząć wprowadzać miesiąc później (czyli jeśli mamy mm wprowadzają marchewkę po 4mies. to mamy kp po 5 )

Zdjęcie zapożyczone z googli

PO 4:
Warzywa: marchew, ziemniak, dynia
Owoce: jabłko
Tłuszcze: oliwa z oliwek, masło, olej rzepakowy

PO 5:
Stopniowe wprowadzanie niewielkiej ilości glutenu (kaszka lub kleik zbożowy glutenowy) - 1 x dziennie pół łyżeczki.
Warzywa: pietruszka, brokuł, seler, kalafior, fasolka szparagowa, kabaczek, cukinia, brukselka, patison, kapusta, zielony groszek, soczewica
Owoce: czarna jagoda
Produkty zbożowe: kukurydza
Mięso: kurczak, indyk, królik

 Po 6:
Warzywa: kalarepa, burak, por
Owoce: morela, gruszka, malina
Produkty zbożowe: mąka, kasza, ryż
Ryby: ryba morska
Jaja: ½ żółtka

PO 7:
Warzywa: szparagi
Owoce: śliwka, czereśnia, brzoskwinia, kiwi, winogrona, rodzynki, mango, melon, banan, daktyl
Inne: majeranek, kminek, sezam, suszony koperek

PO 8:
Warzywa: cebula, groch, szpinak, szczaw
Owoce: jeżyna, wiśnia, porzeczka, arbuz
Inne: tymianek, cząber, estragon, bazylia, oregano, rozmaryn

PO 9:
Warzywa: bakłażan, świeży ogórek, papryka, rzodkiew, soja, pomidor, fasola, bób, kiszony ogórek, kiszona kapusta, czosnek, natka pietruszki
Owoce: żurawina, poziomka, truskawka, ananas, awokado, borówka
Produkty zbożowe: pieczywo, biszkopty, sucharki
Inne: Sól, pieprz, cynamon, kolendra, szczypiorek, koperek

PO 10:
Jaja: całe jajko
Nabiał: twarożek, kefir, jogurt, żółty ser

PO 11:
Warzywa: rzepa, cykoria
Owoce: figa

PO 12:

Warzywa: rzodkiewka, sałata
Owoce: cytrusy, orzech włoski, orzech laskowy
Inne: miód

Zdjęcie zapożyczone z googli

Właśnie K. próbował wstać trzymając się fotela :o Moja dzidzia dorasta <3 Chyba musimy zacząć rozglądać się za pierwszymi bucikami :)

sobota, 22 czerwca 2013

Wózek Komeko S-Line- moja opinia

Dzisiejsza notka jest poświęcona mojej opinii o wózku Komeko S-Line. Będąc w ciąży przeglądałam sobie różne wózki. Chciałam, żeby  gondola była zgrabna. Spodobał mi się Komeko i taki też zamówiłam przez Allegro. Jednak teraz żałuję :( Dlaczego? Zapraszam do dalszego czytania.


 
Powyższe dwa zdjęcia pochodzą z internetu



Gondola jest bardzo fajna- zgrabna, można przekładać siedzisko (zagapiłam się, myślałam, że ma przekładaną rączkę, ale to moja wina). 

Przednie koła wózka są mniejsze, skrętne, można je też zabezpieczyć. I tutaj pierwszy minus- gdy je zabezpieczę i jedziemy prostą drogą, delikatnie zjeżdżają na lewo, przez co ciągle trzeba "przesuwać" wózek, żeby nie wjechać do rowu :/ Więc zazwyczaj jadę na skrętnych, ale i tutaj nie jest kolorowo, bo gdy jest nie równo stają w poprzek, nie można dalej ruszyć, trzeba kombinować, zazwyczaj jedziemy chwilę na dwóch tylnych kółkach, póki nie wjedziemy na asfalt (na szczęście tak "nierówno" mamy tylko przed domem)... ;)



Największą jednak wadą jest dla mnie spacerówka.... Nie wiem czy ja nie umiem, czy naprawdę się nie da przełożyć spacerówki, żeby Maluch jechał tyłem do kierunku jazdy (okazało się, że jednak się da, ale jest to trudne i w trakcie spaceru nie ma szans żeby to zrobić)... Gdy wieje wiatr dziecku w twarz, nie ma jak obrócić go w drugą stronę. W budce nie ma "szybki", więc gdy postawimy daszek nie widzimy co robi maluszek. 



A jeśli już mówimy o daszku, to ciągle luzują się śrubki i podczas jazdy budka opada na sam dół. TŻ już 2 razy je dokręcał i ostatnio znowu się poluzowały :/
Fotelik jest przeznaczony dla dzieci 0-10kg. Można go wpiąć w stelaż wózka. My nie mieliśmy takiej potrzeby, więc nie wiem jak się wtedy sprawdza. Jeżeli chodzi o fotelik, to służy nam do tej pory, ale w najbliższym czasie będziemy zmieniać, bo Krystiankowi jest już ciasno i waży już ponad 9 kg.
Hamulec to dla mnie tragedia. Baaaardzo rzadko działa mi tak jak powinien. Wygląda tak jak na zdjęciu
Zazwyczaj naciskam kilkanaście razy i nie chce zaskoczyć :(



Jeśli chce się zapakować złożony stelaż z przypiętą spacerówką do bagażnika, to nie ma szans. Mamy bardzo duży bagażnik i trzeba było złożyć tylne siedzenia, żeby jakoś wlazł. Chociaż jeśli odepnie się spacerówkę i włoży osobno to powinien jakoś wejść. Wiadomo, że nie jest to typowa spacerówka, która składa się jak parasolka, ale jednak miło by było gdyby wózek zajmował mniej miejsca. Nawet jeśli się go porozkłada, to nie wiem jak zabrać go na wakacje pakując do samochodu jeszcze masę innych potrzebnych rzeczy....

Kolor... Jak widać na zdjęciach mam kolor zielony. Aparat niestety przekłamał :( Tak naprawdę kolor jest taki jak na pierwszych dwóch zdjęciach, czyli taki jaki prezentuje nam sprzedający na stronach internetowych.

Podsumowując- według mnie wygląd bardzo na plus, ale jeżeli chodzi o funkcjonalność, a przecież to jest jego głównym celem, to kompletnie się nie sprawdza. Jeżeli jednak miałabym kupować osobno spacerówkę, a osobno gondolę, to jako ta druga wózek jest bardzo fajny.

Jednak za te pieniądze (coś ok. 800zł) mogłabym mieć o wiele lepszy. Bardzo żałuję zakupu i nie polecam. Nawet się zastanawiałam nad kupnem jakiejś spacerówki, ale szkoda mi wydać 400zł na wózek, który może nam długo nie posłużyć, bo pewnie niedługo Krystianek zacznie sam chodzić i nie będzie chciał na spacerach korzystać z wózeczka :)

Daję mu 2/6.



Mój Skarbek ma już pierwszego ząbka :) Nareszcie, bo przecież najwyższa pora ;)


 

piątek, 21 czerwca 2013

Nasze pierwsze spotkanie...

Mojemu maleństwu wychodzi pierwszy ząbek (prawa dolna jedyneczka) i jest strasznie marudny :( Mam nadzieję, że szybko się przebije i będzie chwila spokoju. Jednak mimo to Krystianek jest chętny do zabawy i doskonalenia nowo poznanej umiejętności, czyli...raczkowania :) Właśnie wisi mi na szyi i podśpiewuje sobie po swojemu, a ja próbuję pisać jedną ręką :p

Dzisiejsza notka jest o porodzie...

No więc 2 tygodnie przed terminem porodu trafiłam do szpitala z podejrzeniem zatrucia ciążowego - na szczęście nie potwierdziło się. Na wypisie szpitalnym było zalecenie wstawienia się do poradni ginekologicznej za 7 dni. Był to akurat termin w którym według obliczeń miał przyjść na świat mój Skarbek. Rano miałam odwieźć TŻta do pracy, żeby mieć wolny samochód, ale ok.5 rano obudził mnie ból pleców. Myślę sobie- nic nadzwyczajnego, przecież plecy ciągle mnie bolą. Jednak szybko przeszło, a za chwilę sytuacja się powtórzyła... I tak kilka razy.... Zaczęłam mierzyć czas, lecz nie był to regularny ból- czasem co 8, potem 7, potem 9 minut..... Na dodatek gdy wstałam coś mi pociekło po nogach. Wody? Nie byłam pewna, bo nie było tego bardzo dużo... Jednak postanowiliśmy jechać do szpitala, bo bóle pleców nie ustępowały, stwierdziłam więc, że to może bóle krzyżowe (olaboga, wszyscy mi powtarzali przed porodem, żebym tylko NIE MIAŁA bóli krzyżowych). Zjadłam śniadanie, dopakowałam torbę i ok. godziny 8 byliśmy w szpitalu. TŻ czekał na korytarzu, a mnie położna "spisywała" podczas czekania na lekarza. W drzwiach stanął mój pan ginekolog i z uśmiechem stwierdził, że pewnie fałszywy alarm. Zbadał mnie i rozwarcie niewielkie, na ktg skurcze też malutkie, przy czym mnie bolało coraz bardziej. Poszliśmy sprawdzić na usg czy to faktycznie wody mi odeszły, jednak wyglądało na to że nie. Gin. powiedział, że może przez ucisk dzidziusia się trochę wysączyło. Był w tym pomieszczeniu ordynator i jak mnie zobaczył, to nieprzyjemnie powiedział, że przecież 2 tygodnie temu tu byłam i co, już bym chciała urodzić? Jak mi się tak spieszyło to teraz będę leżeć 2 tygodnie w szpitalu (jak ktoś przyjdzie w okolicy terminu, to już go nie wypuszczą póki nie urodzi). I kazał mi się położyć do badania- myślałam że umrę, tak bolało, był bardzo niedelikatny! Stwierdził, że jednak faktycznie coś się zaczyna dziać. Mój gin sprawdził rozwarcie i było na ponad 2. Kazał mi chodzić po korytarzu, a w tym czasie TŻ miał iść do pokoju dla krewnych (mieliśmy poród rodzinny). Gin. zaproponował kroplówkę, żeby był szybszy postęp-zgodziłam się. Łącznie miałam 3 kroplówki, przy czym ta ostatnia była masakryczna.... Myślałam że umrę z bólu, takie skurcze po niej dostałam. Położna też była bardzo fajna. Po godzinie 14 mój gin. poszedł do domu i został na dyżurze ordynator :/ Na szczęście rzadko przychodził, tylko żeby mnie zbadać. To właśnie było najgorsze, czułam jakby mi wyrywał wnętrzności, płakałam i mimowolnie wyrywałam się, na co on do położnej z uśmiechem, że chyba mam bardzo delikatne skurcze, skoro badanie mnie boli. A bolało do samego końca o wiele bardziej niż skurcze. TŻ mógł być ze mną tylko jak nie było ordynatora, bo on nie lubi porodów rodzinnych (to po cholerę jest ten poród rodzinny, skoro facet może być, ale za drzwiami). Jak był jeszcze mój gin. to nie było z tym problemu. Wieczorem skończył się dyżur pielęgniarek i przyszła druga położna. Niestety tak samo sympatyczna jak i doktorek :/ Podczas skurczu kazała mi wyłazić na łóżko i darła się na mnie że nie robię tego co mi każe.
Niestety jak to często bywa rozwarcie stanęło w granicy 8 (tutaj już pamiętam wszystko jak przez mgłę), dostałam tą ostatnią kroplówkę z nadzieją jakiegoś większego postępu, w przeciwnym razie cc.... Coś ok. 21 przyszedł ordynator i wszystko się zaczęło, kazali mi przeć. Próbowałam, ale byłam strasznie wyczerpana. W końcu kazał przyjść TŻtowi "żeby mi coś powiedział, żebym zaczęła normalnie przeć". W końcu zagroził że skończy się porodem kleszczowym. Nagle zjawiło się mnóstwo osób, pani zaczęła mnie wypytywać o to czy jestem na coś uczulona itd. (szykowali się na cc). Jednak udało się i urodziłam sama (TŻ został w tym czasie wyproszony. Po wszystkim mógł przyjść z powrotem). Maluszek urodził się o 21.55, miał 3400g i 54cm, dostał 10pkt. Miał z tyłu strasznie powiększoną główkę. W pierwszej chwili wystraszyłam się, że jest chory, ale pielęgniarka szybko powiedziała, że to przez tak długi poród i wszystko się unormuje. Maluszka zabrali, a mnie czekało jeszcze szycie... Brrr.... Po godzinie czasu upomnieliśmy się kiedy w końcu przywiozą nam dziecko i wtedy łaskawie nam je przywieźli. No i położna powiedziała, że ona nie chciałaby być przy moim drugim porodzie, bo ja nie chcę współpracować.... Taaa.... Ja też nie chcę żeby ona była przy moim drugim porodzie. Miała szczęście że byłam tak wyczerpana, że nie miałam ochoty jej porządnie nagadać.
Z jednej strony to był najgorszy, a z drugiej najlepszy dzień w moim życiu.
Gdybym rodziła przy pierwszej zmianie- mój gin. i pierwsza położna, to byłoby o wiele lepiej. Atmosfera duuuużo daje. No i muszę dodać, że rodziłam bez znieczulenia (w naszym szpitalu nie dają). Mimo bólu i nieprzyjemnego personelu nie zniechęciłam się i mam w planach w przyszłości postarać się o drugie dziecko. Jednak mam ogromną nadzieję, że trafię pod opiekę kogoś innego.

czwartek, 20 czerwca 2013

Zaczynamy! :)

Już od dłuższego czasu zastanawiałam się nad założeniem bloga, ale jakoś ciągle rezygnowałam. Jednak w końcu się udało :D
Blog będzie poświęcony przede wszystkim macierzyństwu, ale na pewno znajdą się również posty z życia codziennego, kosmetyczne, włosowe itd.

No więc na początek wypadałoby napisać coś o sobie. Mam na imię Monika, od 8 miesięcy jestem mamą cudownego chłopca, który jest dla mnie całym światem <3 (jak każde dziecko dla swojej mamy ;) ) Poza synkiem w moim życiu jest drugi "chłopiec", czyli mój mąż. Zostałam mamą w wieku 21 lat, a żoną w wieku 19, więc stosunkowo wcześnie ;) Jednak od zawsze chciałam wcześnie założyć rodzinę i czuję się spełniona w tej roli :)
Myślę że na początek tyle wystarczy, reszta pewnie wyjdzie w trakcie ;)